50-LECIE TRAGEDII

50-LECIE TRAGEDII

50-LECIE TRAGEDII

Wybuch dekstryny w Zakładach Ziemniaczanych w lutym 1972 roku to największy dramat w dotychczasowej historii miasta Luboń. 

Masywny budynek produkcji dekstryny (centralnie) z graficznej panoramy Zakładów Ziemniaczanych, zbudowany w 1907 r., który na skutek eksplozji został doszczętnie zniszczony w lutym 1972 r. Archiwum Wieści Lubońskie
Był wtorek, 22 lutego 1972 r. o godz. 22.00 rozpoczęła się nocna zmiana na Oddziale Produkcji Dekstryny. Na stanowiskach tego dnia miało pracować 29 osób. Produkcja dekstryn jest niebezpieczna, dlatego wymaga przestrzegania reżimu technologicznego oraz zachowania szczególnych warunków pracy. Jeszcze przed wojną, co jakiś czas dochodziło do mikrowyładowań, ale nigdy nikt nie ucierpiał.

DEKSTRYNA – CO TO?

Dekstryny to związki organiczne z grupy złożonych węglowodanów, zbudowanych z pochodnych cukrów prostych, połączonych odpowiednimi wiązaniami glikozydowymi o różnych długościach. Dekstryny powstają w wyniku enzymatycznej (np. w jamie ustnej podczas wstępnego trawienia skrobi) lub powodowanej kwasami mineralnymi hydrolizy skrobi. W lubońskim zakładzie, dekstrynę przemysłową otrzymywało się ze skrobi ziemniaczanej, przez jej zakwaszanie i wielogodzinne wygrzewanie w próżni lub prażenie w temperaturze do 180oC. Miała zastosowanie m.in. w przemysłach: włókienniczym (do apreturowania – uszlachetniania tkanin), papierniczym (jako substancja klejąca) lub zbrojeniowym (zastosowania nie podajemy). Powszechne w użyciu są kleje dekstrynowe, z którymi spotykamy się niemal codziennie. Przykleja się nimi etykiety butelkowe lub znajdują się na odwrocie znaczków pocztowych. Podczas produkcji dekstryny tworzy się niebezpieczny pył, który przy wysokich temperaturach oraz podczas ruchu powietrza poddany zostaje zjawisku elektrostatyczności. Przy odpowiednim stężeniu, rozprzestrzeniony na dużej kubaturze i powierzchni, grozi wybuchem. Dlatego przy jej produkcji wymagana jest odpowiednia wentylacja pomieszczeń (wyciągi pyłów) oraz bieżące czyszczenie powierzchni z osadzającego się pyłu – czego w Luboniu powinno się dokonywać raz w tygodniu (konieczna przerwa technologiczna).

PRZYCZYNY?

Specjalna komisja rządowa uznała, że były zaniedbania dotyczące przestrzegania reżimu technologicznego, bezpieczeństwa i higieny pracy oraz szereg innych nieprawidłowości. Wśród nich przytaczano m.in., że od lat nadmierne było zapylenie i stężenie gazów palnych; urządzenia produkcyjne nie miały zabezpieczeń przed iskrzeniem mechanicznym i wyładowaniami elektryczności statycznej; przekraczano bezpieczne normy ilościowe produkcji; wadliwy był także bardzo ważny system wyciągowo-wentylacyjny. W tej ostatniej kwestii zarzucono, że kilka lat wcześniej m.in. usunięto w 80% wyciągi pyłów bez zastąpienia innym, skutecznym systemem. Trzeba wiedzieć, że priorytetem w PRL-u było wykonywanie planów, a także podejmowanie dodatkowych zobowiązań produkcyjnych. Zaledwie trzy miesiące przed lubońską tragedią, w grudniu 1971 r. odbył się VI Zjazd PZPR. A w styczniu 1972 r. na apel Sekretariatu KC PZPR i Prezydium Rządu, podczas posiedzenia Konferencji Samorządu Robotniczego (KSR) w WPPZ w Luboniu przy udziale władz partyjnych i zakładowych podjęto zobowiązanie o dodatkowej, ponadplanowej produkcji wartości 7,6 mln zł. Jaki udział w tym zobowiązaniu był produkcji dewizowej wówczas dekstryny? Z pewnością miało to wpływ na kolejne wydarzenia. Pracownicy sygnalizowali różne niebezpieczeństwa. Jeszcze na zebraniu rady robotniczej 21 lutego 1972 r., kierownik dekstryniarni bezskutecznie podnosił sprawę przeciążeń niektórych urządzeń, w tym prototypowej suszarki.

EKSPLOZJA

Nic w tym dniu nie zapowiadało tragedii, ale czy nikt się jej nie mógł spodziewać? Krótko przed północą ok. godz. 23.05 nastąpił potężny wybuch, a właściwie seria eksplozji, najpierw na najniższej kondygnacji, w wyniku których doszczętnie został zniszczony masywny czterokondygnacyjny budynek o kubaturze 10 500 m3 oraz urządzenia produkcyjne w nim się znajdujące. Siła była tak wielka, że przenosiła odłamki na odległość do 80 m. Eksplozja zniszczyła stojące przy budynku wagony kolejowe, uszkodziła dachy i mury okolicznych obiektów, nie mówiąc o szybach w oknach. Do akcji ratowniczej w ciemnej nocy rozświetlonej jedynie płomieniami pożarów natychmiast przystąpili pracownicy trzeciej zmiany innych oddziałów i strażacy z zakładowej OSP, a także przebudzeni hukiem i wstrząsem pobliscy mieszkańcy.  Na miejscu tragedii pojawiły się oddziały poznańskiej i wojewódzkiej straży pożarnej, pogotowie ratunkowe, milicja obywatelska (dzisiejsza policja) i inne służby, w tym służba bezpieczeństwa, która sprawdzała, czy nie był to sabotaż lub zamach terrorystyczny na socjalistyczny ustrój. Nad ranem do akcji ratunkowej włączył się jeszcze ciężki sprzęt wojskowy oraz przeciwlotnicze reflektory. O rozmiarze katastrofy mówią też zbiorcze dane spisane w maszynopisie historii zakładów, gdzie podano, że usunięto 2 100 m3 gruzu i około 1 000 ton urządzeń. Spod gruzów, plątaniny instalacji i stalowych konstrukcji, wśród tlących się gdzieniegdzie płomieni oraz dymu zmieszanego z zapachem dekstrynowego pyłu zaczęto wynosić rannych i zabitych.  Ówczesna prasa podała, że akcja ratownicza trwała 4 dni i została zakończona po prawie 79 godzinach, w sobotę rano, 26 lutego, gdy odnaleziono ciało ostatniego pracownika – Wojciecha Markiewicza. W tym dniu odbyło się żałobne zgromadzenie pożegnalne i pierwsze pogrzeby ofiar, a Miejska Rada Narodowa ogłosiła go dniem powszechnej żałoby dla miasta Luboń. Ostatecznie okazało się, że w tragicznym dniu na nocnej zmianie było 27 pracowników. Śmierć poniosło 17 osób, w tym 8 kobiet i 9 mężczyzn. Czternaścioro zginęło na miejscu, a troje ciężko rannych zmarło kilka dni później w szpitalach. Rannych pracowników, którzy przeżyli tragedię na wydziale dekstryny, było 10.

ZABICI I RANNI

ZGINĘLI:

  • Małżeństwo Cecylia (58 l.) i Jan (62 l.) Brękowie – pracujący na stanowisku obsługi nawilżaczy - mieli 2 dorosłych dzieci;
  • Stanisław Dzidek (58 l.) – na stanowisku obsługi zakwaszania – osierocił 2 dzieci;
  • Marek Gabler (64 l.) – na stanowisku obsługi retort – osierocił 4 dzieci;
  • Leonarda Grobelna (43 l.) – na stanowisku obsługi osiewaczy – osierociła 3 dzieci;
  • Wanda Grochowina (46 l.) – na stanowisku obsługi osiewaczy – osierociła 1 dziecko; Na zebraniu związkowym, krótko przed tragedią, 8 lutego, poruszała kwestię nadmiernego zapylenia i niebezpieczeństwa dla zdrowia;
  • Eugeniusz Hetman (42 l.) – dyżurny ślusarz – osierocił 2 dzieci;
  • Gertruda Kotecka (40 l.) – zmarła w szpitalu 26 lutego – pracowała przy obsłudze zakwaszania – pozostawiła 2 dzieci;
  • Jan Krzewiński (36 l.) – pracownik rozładunku mąki – osierocił 3 dzieci;
  • Zofia Kubiak (59 l.) – strażniczka;
  • Henryk Kujawa (47 l.) – w tym dniu pracował wyjątkowo przy rozładunku mąki, zatrudniony na dziale magazynu wyrobów gotowych – osierocił 2 dzieci;
  • Janina Kulza (39 l.) – zmarła w szpitalu 27 lutego – pracowała przy obsłudze zakwaszania – pozostawiła 5 dzieci;
  • Wojciech Markiewicz (24 l.) – zmarł w szpitalu 26 lutego – zatrudniony przy obsłudze „passburga”, czyli rozparzacza obrotowego (narzeczony rannej Marii Paluch);
  • Jadwiga Mendelska (26 l.) – na stanowisku obsługi retort (specjalny piec);
  • Stanisława Michałowska (58 l.) – na stanowisku obsługi osiewaczy – pozostawiła 2 dzieci;
  • Roman Ostafin (40 l.) – w tym dniu pracował przy rozładunku mąki, zatrudniony w dziale transportu jako wagowy (mąż rannej Kazimiery Ostafin) – osierocił 2 dzieci;
  • Tadeusz Sikora (36 l.) – mistrz zmianowy – osierocił 1 dziecko.

RANNI:

  • Władysław Dominiak – brygadzista zmianowy;
  • Roman Jałowiec – zatrudniony przy obsłudze retort;
  • Kazimierz Matuszek – umowa zlecenie – przy rozładunku mąki;
  • Eryk Ogierman – pracownik obsługi zakwaszania;
  • Kazimiera Ostafin – pracująca przy obsłudze nawilżaczy;
  • Maria Paluch (Popiółkowska) – pracująca przy obsłudze nawilżaczy;
  • Teresa Partyka (Korcz) – laborantka;
  • Bernard Ranke – brygadzista;
  • Maria Ratajczak – pracująca przy obsłudze retort;
  • Maria Sobecka (Kubiak) – laborantka.

W sobotę, 26 lutego 1972 r., w Klubie Fabrycznym (kino „Wrzos”; późniejszy Luboński Ośrodek Kultury „Pod kominem”) od godz. 12.00 miało miejsce pożegnanie ofiar lubońskiej katastrofy z udziałem rodzin, załóg współpracowników i ratowników, organizacji z pocztami sztandarowymi, przedstawicieli władz różnych szczebli, kompanii honorowej wojska itp. Świeckiemu pożegnaniu pracowników towarzyszyły też fabryczne syreny. Stąd trumny z ciałami oraz rodziny przewieziono samochodami na cmentarze według miejsca zamieszkania rodzin ofiar, gdzie odbyły się ceremonie pogrzebowe. Na parafialnym cmentarzu w Żabikowie pochowani zostali m.in. S. Dzidek, M. Gabler, L. Grobelna, G. Kotecka, H. Kujawa, R. Ostafin. W Wirach spoczęli: C. i J. Brękowie, J. Krzewiński, J. Kulza, S. Michałowska. 

KU PAMIĘCI

W pierwszą rocznicę tragedii – 22 lutego 1973 r., w miejscu, gdzie do niej doszło, odsłonięto pomnik – stylizowany znicz z napisem (pisownia oryginalna): ZMARŁYM TRAGICZNIE W KATASTROFIE / ODDZIAŁU DEKSTRYNIARNI 22.II.1972 R. / NAJLEPSZYM KOLEŻANKOM I KOLEGOM / SERDECZNYM WSPÓŁTOWARZYSZOM / PRACY I PRZYJACIOŁOM / WIECZNA CZEŚĆ I PAMIĘĆ / ZAŁOGA / WIELKOPOLSKIEGO PRZEDSIĘB.  PRZEMYSŁU ZIEMNIACZANEGO/W LUBONIU. Po zaprzestaniu produkcji i sprzedaży terenów Zakładów Ziemniaczanych w 2005 r. spółce deweloperskiej, miejsce to stało się niedostępne.  W bieżącym roku, będącym 50. rocznicą tragedii, pomnik zostanie przeniesiony i wyeksponowany w nowym miejscu. Brane pod uwagę są dwie lokalizacje: na miejskim skwerze naprzeciw dawnego Lubońskiego Ośrodka Kultury „Pod Kominem” (wcześniej: kino „Wrzos” i Klub Fabryczny WPPZ), gdzie oficjalnie żegnano ofiary tej tragedii lub na cmentarzu komunalnym, który znajduje się na terenie związanym z Zakładami Ziemniaczanymi.

EPILOG

Bezpośrednio osób winnych zdarzeniom w dekstryniarni nigdy nie wskazano. Sprawa miała też swój epilog w sądzie, który za nieumyślne spowodowanie śmierci skazał cztery osoby z kierownictwa:

  • Tadeusza Bęcia – dyrektora naczelnego Zakładów Ziemniaczanych (3 lata więzienia),
  • Zdzisława Ostaszewskiego – dyrektora ds. technicznych (2 lata pozbawienia wolności),
  • Stanisława Woźniaka – kierownika Zakładu Luboń I (2 lata więzienia),
  • Konrada Byszewskiego – wicedyrektora ds. technicznych (1,5 roku więzienia). 

Ludzie ci stracili też swoje stanowiska, a na ich miejsce władze powołały nowych dyrektorów i kierowników. Niemal natychmiast po zdarzeniu podjęto też decyzję o odbudowie działu produkcji dekstryny w WPPZ. W nowym miejscu, bardziej na wschód, bliżej Warty, po 18 miesiącach od pamiętnej eksplozji, pod koniec października 1973 r., jak podawała ówczesna prasa, oddano do użytku nowoczesny Zakład Produkcji Dekstryny. Podobny, drugi wybudowano w filii WPPZ w miejscowości Staw w gminie Strzałkowo, w powiecie słupeckim. Przerób ziemniaków i praca całego zakładu produkcyjnego w Luboniu zakończyły się definitywnie w 2004 r., a tereny rozsprzedano osobom fizycznym i spółkom, m.in. o zamiarach deweloperskiego budownictwa wielorodzinnego, co za przyzwoleniem władz samorządowych Lubonia uczyniono.

Piotr Ruszkowski
Repozytorium Historyczne Miasta Luboń



 

Data dodania 22 lutego 2022

W ramach naszej witryny stosujemy pliki cookies w celu świadczenia Państwu usług na najwyższym poziomie, w tym w sposób dostosowany do indywidualnych potrzeb. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej szczegółów w naszej Polityce Cookies.